
Mój pomysł polegał na tym, by pokazać uczniom najpierw podstawowy pomysł na obrazek czyli oczywistą symetrię.
Dlatego najpierw porozmawialiśmy o tym "co jest" a nie "co to znaczy" a następnie rozdałem biało-czarne kopie obrazka z dymkami zamiast napisów:

Prace uczniów były różne, oczywiście niektóre mocno starały się resztę klasy rozśmieszyć, ale większość podeszła do sprawy poważnie.
To przykład:

(tak, trzeba popracować nad "wieRZyczką")
W tej części zajęć (pracowałem akurat z dziećmi z 5 klasy), ale podobnie było z gimnazjalistami chodziło głównie o to, by uczniowie zrozumieli, że "tak naprawdę po jednej i po drugiej stronie jest to samo". Dopiero potem pokazałem na ekranie co autor rysunku zaprezentował. Moje tłumaczenie poniżej

No i oczywiście wtedy rozpoczęliśmy dość łatwą do przewidzenia dyskusję: dlaczego, co ma oznaczać, czy jest tak w życiu itd.
Ale to jeszcze nie był koniec zajęć. Podzieliłem zespół na trzy grupy. Poprosiłem, wcześniej wracając do pierwszego slajdu z pustymi dymkami, by uczniowie przedstawili pisemnie sytuację z pozycji "fioletowych", "pomarańczowych" i tych, którzy obserwują sytuację z z daleka i bezstronnie. Zaznaczyłem, że należy się trzymać sytuacji na rysunku zachowując swoją perspektywę. W przypadku grupy większej, bądź niemogącej się dogadać poprosiłem jeszcze osoby, których zadaniem było narysowaniem portretów "naszego" i "ich" króla dla potrzeb obu opisów.

