Kiedy dzieje się coś ważnego, trzeba o tym mówić. Należy pomóc uczniom spojrzeć na wydarzenie z szerszej perspektywy, w kontekście historycznym, uważając przy tym, żeby nie popaść w uproszczone wnioski, oceny czy analogie. Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej niektórym z moich znajomych spędza sen z powiek. Usłyszałem zdanie, że jak się dzieje coś takiego “wszystko powinno się zatrzymać”.
Chwytających za gardło zdjęć z dziećmi z granicy pojawia się w sieci coraz więcej. Są one powielane i komentowane - komentowane różnie w zależności od poglądów politycznych czy społecznych. Postanowiłem temat poruszyć w szkole. Z dużym strachem, ale uznałem, że powinienem. Poniżej przedstawiam opis lekcji, którą przeprowadziłem z uczniami z klas od 7 SP do 3 LO. Opis jest mieszanką moich zamiarów i tego, co faktycznie się stało. Jak to zwykle bywa, ciekawe pomysły przychodziły już w trakcie lekcji.
Cel
Nie chciałem wzbudzić w moich uczniach trudnych do udźwignięcia emocji. Zaznaczyłem przed nią, że w czasie zajęć mogą poczuć smutek i przygnębienie. Nie chciałem też, by lekcja skupiła się na ocenie postępowania tego czy innego rządu. Byłem jednak gotowy, że uczniowie mogą pójść w tę stronę. Sam starałem się jednak przedstawiać tylko fakty i historyczne tło, unikając własnych ocen. Lekcja przewidziana jest na 90 minut.

Co było więc celem? Osadzenie obecnego kryzysu w kontekście historycznym poprzez porównanie go do innych sytuacji, w których ludzie zostali postawieni przed przymusem zmiany swojego stałego miejsca pobytu. Chciałem też pomóc uczniom rozpoznać, gdzie w dyskusji o sytuacji na granicy kończą się fakty, a zaczynają opinie. Chciałem również, żebyśmy przy okazji spróbowali się zastanowić nad miejscem jednostki (tak zwanego zwykłego człowieka) w opowieściach, które zwykle snujemy na lekcjach historii.
Założenie
Z oczywistych względów (brak emocjonalnego dystansu do problemu, brak opracowań, oparcie się na informacjach bieżących, osobiste poglądy) nie mogłem ukrywać, że przygotowane przeze mnie materiały są dobrane z całkowitą obiektywnością. Lekcję przygotowywałem pod wpływem impulsu. Miałem świadomość, że materiały, o których będziemy rozmawiali ukazują tylko pewne aspekty problemu, a uczniowie posiadają już swoje przekonania na ten temat i sami mogli się zetknąć z zupełnie innymi informacjami. Z tym wchodziłem na lekcje.

Początek lekcji
W pierwszej kolejności chciałem się dowiedzieć, co moi uczniowie wiedzą na temat sytuacji na granicy. Tak jak przewidywałem, wielu uczniów słyszało o sytuacji, wiedziało, że „polska policja nie chce wpuścić uchodźców”, że „rząd nie lubi obcych”. Inni mówili, że są oni wysłannikami Łukaszenki i nie można ich wpuszczać. Byli też tacy, a było ich znacznie więcej niż myślałem, którzy mówili, że nie do końca wiedzą, co się dzieje, lub że nie interesują się polityką i nic nie wiedzą. Wykorzystałem tę sytuację, by pokazać, że ucząc historii warto unikać stwierdzeń uogólniających typu “Polacy rozumieli, albo mieszkańcy Gdańska wsparli…”, gdyż nigdy nie jest tak, że jakaś społeczność ma całkowicie spójną postawę na dany temat.
Uznałem, że to dobry moment, by powiedzieć o zasadach, jakie chciałbym zastosować w klasie:
- Mówimy o ludziach z szacunkiem.
- Jeśli posługujemy się faktami mówimy o ich źródłach (nawet jeśli jest to „tata” czy „internet”).
- Używamy zwrotów takich jak „moim zdaniem”, „w mojej opinii”.
- Naszym zadaniem nie jest uzgodnienie, kto ma rację, ale zapoznanie się z różnymi punktami widzenia..
Demonstracje
Na początku poprosiłem uczniów, żeby w ciągu 10 minut zapoznali się z dwoma materiałami prasowymi. Mój wybór padł na onet.pl i tvp.info.pl Zadaniem uczniów było zapoznać się z tekstami (wskazanie na niezrozumiałe fragmenty lub pojedyncze słowa) i znalezienie informacji, które znajdują swoje potwierdzenie w obu tekstach. Następnie podzieliłem tablicę na trzy części: w środkowej części zapisałem to, co potwierdziło się w obu tekstach, po bokach napisałem różnice.

Uczniowie znaleźli tylko trzy wspólne fakty: “była manifestacja”, “demonstranci protestowali przeciwko polskiemu rządowi”, “na granicy jest kryzys”.
Wskazując na tekst tvp.info zauważano, że protestujący są pokazani jako “trochę głupi ludzie, którzy nie rozumieją sytuacji”, “oskarżają Onet o to, że nie prezentują Polaków” oraz że “cierpienie uchodźców to nie jest wina Polaków”.
Onet tymczasem nie pokazuje tych argumentów, tylko przedstawia postulaty protestujących i przytacza ich hasła. Na pytanie czy “Onet jest obiektywny?” usłyszałem odpowiedź, że “nie, bo nie przytacza racji drugiej strony i skupia się na protestujących”.
Na koniec tej części lekcji wprowadzam pojęcie: czynnika wypychającego (co powodowało, że ludzie zaczęli opuszczać swoje miejsca zamieszkania “push factor”) i przyciągającego (co przyciąga ich do tego a nie innego miejsca “pull factor”). W tym momencie we wszystkich klasach kończyła się pierwsza lekcja.

Tło historyczne
Po przerwie zapowiedziałem, że przez pewien czas będziemy rozmawiać o innych wydarzeniach historycznych, których elementem było opuszczenie swojego stałego miejsca zamieszkania. Zadaniem uczniów będzie zastanowienie się, co w każdej z sytuacji wypychało z miejsca, w którym mieszkali a co przyciągało ludzi do miejsca, w którym zostali. Na przykładzie sytuacji na granicy tłumaczę uczniom, jak należy rozumieć schemat:
- czynnik: napięcie polityczne (wojny, nowa władza) w Iraku, Syrii i Afganistanie
- czynnik push: nieakceptowanie sytuacji, strach, brak nadziei
- czynnik pull: spokój, większe szanse rozwoju, przewidywalność
Przy okazji rozmawiam również o możliwym nastawieniu ludności miejscowej do przybyszów.
Uczniowie otrzymują opisy czterech innych sytuacji z XIX i XX wieku:
- Wielka emigracja
- Koreańczycy i Chińczycy przesiedlani do Kazachstanu w 1937 roku.
- Katalończycy uciekający do Francji po wojnie domowej w 1939 roku
- Przesiedlenia Polaków po II wojnie światowej
Za każdym razem pracujący w grupach uczniowie mają ustalić, dlaczego uchodźcy odchodzą i gdzie zmierzają. Ich zadaniem jest też porównanie czytanie przez siebie wydarzenia do sytuacji współczesnej
Za każdym razem inaczej organizowałem pracę na lekcji: prosiłem o wybranie jednej z czterech sytuacji lub o analizę wszystkich czterech. To zależało głównie od czasu, prędkości pracy uczniów itd.
Mam wrażenie, że największe wrażenie zrobiła na uczniach historia Katalończyków, którzy byli zmuszeni do przejścia przez Pireneje i dojścia do Francji, która nie przyjęła ich z otwartymi rękami.
Wracamy do teraźniejszości
Ostatnią część lekcji stanowiła analiza wpisu Jacka Dehnela na Facebooku. Chciałem bowiem pokazać obecny kryzys z bliska i wykorzystać źródło, które jest symboliczne dla naszych czasów (social media, spontaniczny wpis, komentarz, wyraźne opowiedzenie się za jedną stroną). Upewniłem się, że uczniowie rozumieją ironiczną wymowę tego wpisu.

Porównaliśmy komentowane przez Dehnela zdjęcie do fotografii zawartych we wcześniej analizowanych materiałach źródłowych. Uczniowie podkreślili przede wszystkim, że na większości fotografii są dzieci, widać ich trudną sytuację życiową. Następnie zapytałem uczniów, co wywołuje większe emocje: informacja o przesiedleniu 1,5 miliona Polaków ze Wschodu czy zdjęcia dzieci w lesie? Odpowiedzi były różne. Niektórzy uczniowie mówili, że nie należy zadawać takich pytań. Jeden licealista przypomniał nawet zdanie o śmierci jednej osoby jako tragedii i miliona jako statystyce. Ktoś inny zwrócił uwagę, nawiązując do początku lekcji, że zdjęcie może pokazywać sytuację, która będzie kompletnie inna niż ta interpretowana przez pisarza. “Wszystko zależy od narracji”
Zakończenie
Na koniec lekcji zapytałem uczniów, jak się czują, czy chcą coś jeszcze powiedzieć. Starałem się zorientować, jaki jest stan emocjonalny grupy, czy jest ktoś kto potrzebuje wsparcia. Dodałem, że jest dla mnie ważne, byśmy spotykali się na lekcjach również po to, by rozmawiać o współczesnych wydarzeniach. Często ocierają się one o prawdziwe dramaty ludzkie, o życie i śmierć. Zwracam uwagę, że wielu wydarzeniom, które omawiamy, towarzyszą chwile dramatyczne, które dotykają ludzi cywilnych, których twarzy nigdy nie zobaczymy. Niezależnie od naszej perspektywy trzeba pamiętać, że ofiarą politycznych konfliktów stają się ludzie, którzy wcale nie chcą tu być i marzą o lepszym życiu. Każdy ma do niego prawo.
Ostatnim zadaniem jest zapytanie się każdego ucznia, z jaką myślą kończy zajęcia. Nic nie zadaję.
Kilka uwag na koniec:
- Nie mam wrażenia, że w klasa 7., czego się obawiałem, jest zbyt młoda, by uradzić ten temat. Mogę nawet powiedzieć, że byli tam uczniowie którzy byli bardziej zaangażowani niż ich starsze koleżanki i koledzy
- Zaskoczyła mnie duża liczba uczniów wiedzących niewiele o sytuacji na granicy
- Lekcja może być trudna do poprowadzenia przez 90 minut. Najważniejszym elementem jest porównanie sytuacji historycznych ze współczesną.Należy więc doprowadzić do przeczytanie co najmniej dwóch tekstów historycznych
Materiały do pobrania