Przeskocz do treści

Poniższy tekst napisałem w Radomiu, w miejscu, w którym uchwalono jedno z najważniejszych praw: przywilej radomski, zwany popularnie Konstytucją Nihil Novi. Przypadek?

Uczniowie raczej nie lubią rozmawiać o demokracji szlacheckiej. W praktyce zresztą rozmowy tej jest zwykle niewiele, a ważniejsze jest wkuwanie treści przywilejów szlacheckich i ich dat, zasad wolnej elekcji i przebiegu obrad Sejmu Walnego. Żeby było jeszcze trudniej, niektórzy uczniowie wynoszą z domu lub własnych lektur przeświadczenie, że demokracja był zjawiskiem negatywnym i doprowadziła do osłabienia władzy króla, co – w konsekwencji – doprowadziło do zaborów i upadku I Rzeczypospolitej.

Staram się nie przekazywać tej uproszczonej wizją dziejów naszego państwa. Chciałbym pokazać, że system, który z powodzeniem działał w XVI wieku, uległ korozji w czasie wojen XVII-wiecznych i stał się całkiem niewydolny dopiero w XVIII wieku.

W tym wpisie skoncentruję się na tym, w jaki sposób staram się przybliżyć uczniom działanie Izby Poselskiej, a zwłaszcza funkcjonowanie zasady jednomyślności, która zwykle  wydaje się im (i przyznajmy nie tylko im) niezrozumiała i nielogiczna.

Przed lekcją uczniowie mają dowiedzieć się, np. metodą klasy odwróconej opisanej np.  kiedyś tu przez Kubę, kiedy doszło do zwołania pierwszego Sejmu Walnego, jak nazywały się poszczególne Izby, jak wybierano posłów i czym była instrukcja poselska. Tym razem Odesłałem w tej sprawie uczniów do krótkiego filmu, który nagrałem za pomocą Camtasia. Bardzo się przy okazji staram, by te wypowiedzi nie były zbyt dopieszczone i żeby zawierały zwyczajne, w czasie takiego wykładu potknięcia, które sprawiają wrażenie bardziej naturalnego spotkania z nauczycielem.

Już w czasie lekcji, po upewnieniu się, że uczniowie znają odpowiedzi na zadane pytania i po wynotowaniu kluczowych kwestii na tablicy, informuję uczniów, że chcę z nimi porozmawiać o sensie zasady jednomyślności, którą im następnie tłumaczę. Pytam się ich o ocenę, która jest często jednoznacznie negatywna. Uczniowie uważają powszechnie, że najlepszym sposobem demokratycznego podejmowania decyzji jest głosowanie. Informuję, że chciałbym ich prosić o zrozumienie, dlaczego zasada jednomyślności była dla szlachty tak ważna.

Zadanie, które przed nimi stawiam jest proste: uczniowie mają wybrać pojęcia historyczne, które w czasie kilku ostatnich lekcji (mówiliśmy o Złotym Wieku, przywilejach, gospodarce folwarcznej) padały najczęściej. W pierwszej kolejności zapisujemy, pozyskane metodą burzy mózgów te hasła, które pierwsze przyszły im do głowy. Na tablicy pojawiają się takie słowa jak: szlachta, Gdańsk, przywileje, Wisła, folwark, elekcja, viritim itd. Żeby wywołać debatę proszę o wybranie trzech słów. Uczniowie mają je wybrać wspólnie na drodze 20-minutowej dyskusji na forum całej klasy. Przy okazji wspominam, że będzie ona przypominała szlacheckie ‘’ucieranie się”, czyli dochodzenie do jednomyślnej decyzji. Mówię, że poczują się trochę jak w Izbie Poselskiej, a ja wcielę się w rolę monarchy, który zadał im temat do rozwiązania i bardzo zależy mu na podjęciu decyzji.

uczniowie prowadzą debatę uzgadniając "co na pewno 'skreślić"

Prowadziłem tę lekcję kilka razy. Nigdy nie było szybkiej i łatwej zgody. Zawsze uczniowie potrzebowali sporo czasu, aby dojść do konkluzji (to pojęcie, które poznali dzięki tej lekcji). Podczas dyskusji czasami „włączam pauzę”, czyli proszę o zatrzymanie debaty, po to, żeby im wytłumaczyć np. pojęcie veta (jeśli jest jedna osoba, którą trudno przekonać, mówię o 6 tygodniach obrad, o tym w jakim miejscu odbywały się obrady). Kiedy czas zbliża się do końca, zaczynam coraz mocniej namawiać do przyspieszenie decyzji. Znowu „wciskam pauzę” i tłumaczę, że czasowo król również naciskał posłów, wpływał na szybszą decyzję. Dla mnie jest to np. zagrożenie dodatkowym zadaniem. To bardzo przyspiesza ich proces decyzyjny i pokazuje, że dochodzenie do konkluzji może być również sterowane.

wybieranie trzech słów na dywanie.

Kiedy zakończymy nasze ucieranie i wybierzemy już trzy słowa, zależy mi również na przeprowadzeniu krótkiej dyskusji o tym, jakie są zalety i zagrożenia metody jednomyślności. Rozmawiamy też - przy okazji - o tym, jakie są zagrożenia i zalety głosowania? W jakich przypadkach lepiej użyć głosowania, a w jakich metody jednomyślności w sytuacji klasy?

Pracę domową  zadaję chętnym, prosząc o ocenę omawianej w klasie zasady działania Sejmu Walnego.

Pisaliśmy już o tym, że zasoby Narodowego Archiwum Cyfrowego zawierają wiele interesujących i użytecznych źródeł. ziś proponujemy kolejny efekt naszej kwerendy w tym zasobie. Tym razem prezentujemy dwie pary zdjęć ukazujących komunikację miejską i ruch uliczny z okresu PRLu.

Można z tej kolekcji skorzystać zarówno planując całą lekcję o różnych sposobach przemieszczania się ludzi w przeszłości (np. po egzaminie lub jako powtórka z chronologii) lub też jako element zajęć poświęconych życiu codziennemu w PRL. 

Bez względu na okoliczności wykorzystania tych materiałów warto zacząć od pokazania uczniom poniższego zdjęcia i porozmawiania z nimi na temat tego, co na widzą, kiedy zostało wykonane i w jakich okolicznościach.

https://audiovis.nac.gov.pl/obraz/164050/e06756a007e6c2bb2d64f9dc6b8b73e7/

Uczniowie powinni zauważyć sporą grupę ludzi stojących przy drodze. W oddali znajdują się samochody oraz odjeżdżający autobus. Bardziej spostrzegawczy powinni dostrzec także charakterystyczny kiedyś symbol litery ‘A’ oznaczający przystanek autobusowy. Pamiętajmy, że choć nam odczytanie znaczenia tego symbolu może wydawać się banalne to jednak dla uczniów, którzy nie spotykają się z nim na codzień może być to pewna trudność. Rozpoznanie tego symbolu pozwoli uznać, że zdjęcie zrobione zostało na przystanku autobusowym a ludzie zapewne czekają na przyjazd autobusu. Z kolei przyroda i letnie ubranie oczekujących powinno stać się dla uczniów wskazówką do określenia pory roku, w której wykonano fotografię. Dobrze też pokusić się o próbę umieszczenia tej fotografii w czasie: w klasach młodszych odnosząc się do wieku (np. dając uczniom kilka możliwości do wyboru i rozmawiając z nimi na temat ich wskazań), a w klasach starszych okresu historycznego (np. czy to przed odzyskaniem niepodległości, w okresie II RP, w czasie wojny czy w PRLu; lub też w latach 50’, 60’, 70, czy 80’). W takich odnoszących się do chronologii rozmowach na lekcji chodzi nie tyle o znalezienie odpowiedzi na pytanie (np. rozstrzygnięcie czy zdjęcie mogło powstać w latach 70 czy 80’ jest właściwie niemożliwe) ile o ćwiczenie umiejętności wyciągania informacji z fotografii i dostrzegania ograniczeń  w możliwościach wnioskowania na ich podstawie.

Ostatecznie jednak dobrze uczniom powiedzieć, że zdjęcie pochodzi z czerwca 1979 roku i pokazuje grupę osób czekających na autobus komunikacji miejskiej w podwarszawskim Powsinie a ich oczekiwania wkrótce się skończą bo autobus przyjedzie, co ilustruje kolejna fotografia.

https://audiovis.nac.gov.pl/obraz/164051/e06756a007e6c2bb2d64f9dc6b8b73e7/

Rozmowa wokół powyższych zdjęć ma wprowadzić uczniów w temat komunikacji w PRL i pracy z materiałami fotograficznymi. W następnej kolejności proponuję pokazać uczniom dwa kolejne zdjęcia i powtórzyć rozmowę w podobny sposób jak w przypadku wcześniejszych materiałów.

Na początek zadajmy więc pytanie o to, co na nich widać. Ważne żeby na tym etapie rozmowy o zdjęciu uczulić uczniów, że ich zadaniem jest opisanie tego, co widzą a nie interpretacja. To zadanie będą wykonywać w następnej kolejności. Uczniowie powinni więc dostrzec, że na fotografiach widać ulice miejskie, na których panuje ruch, widać zarówno autobusy, tramwaje, auta osobowe jak i motocykle oraz pieszych. Zwraca też uwagę nawierzchnia ulic, które nie są asfaltowane a brukowane. Osobną kwestią jest to, czy oba zdjęcia pochodzą z tego samego czasu. W tym momencie rozmowy o zdjęciach trzeba już pozwolić uczniom na interpretowanie tego, co zauważyli wcześniej. Bliższe przyjrzenie się widocznym na nich autom (szczególnie autobusom) powinno prowadzić do wniosku, że oba wykonano w podobnym okresie. Jeżeli chodzi o porę roku to wydaje się, że zdjęcie pierwsze wykonano na wiosnę lub jesienią (mężczyzna po prawej stronie ubrany jest w płaszcz, podobnie jak osoby na dalszym planie), natomiast zdjęcie drugiego zrobiono w lecie. Najtrudniejsze będzie zapewne umieszczenie tych zdjęć w czasie. Żeby zadanie to uczniom ułatwić dobrze nawiązać najpierw do wcześniej omawianych fotografii z Powsina i zastanowić się które z nich powstały wcześniej i dlaczego. Oczywiście kluczowe będzie tutaj dostrzeżenie różnic w sposobie projektowania pojazdów. Nawet jednak jeśli żaden z uczniów nie będzie miał świadomości, że Fiaty 125 i 126 były produkowane później niż Warszawy to można odwołać się do ogólnego wyczucia czasu uczniów pytając, które z tych aut wyglądają na starsze. Ostatecznie wskazówką, które ze zdjęć są starsze może (choć nie musi) być też fakt, że na pierwszych zdjęciach pokazujących podwarszawską miejscowość jest asfalt, a na ulica w centrum miasta leży bruk.

Po ustaleniu, że druga para zdjęć jest wcześniejsza niż pierwsza dobrze skorzystać ze sposobu dochodzenia do czasu powstania ilustracji zaproponowanego przy rozmowie o pierwszych materiałach a więc proponując uczniom różne możliwości (np. czy te zdjęcia zrobiono przed odzyskaniem niepodległości, w okresie II RP, w czasie wojny czy w PRLu; lub też w latach 30’, 40’, 50’, 60’). Na koniec rozmowy odkryjmy przed uczniami, że obie fotografie pochodzą z 1957 roku i pokazują Warszawę (pierwsza pl. Unii Lubelskiej, druga pl.Trzech Krzyży).

Na zakończenie tej zabawy z analizowaniem fotografii z przeszłości proponuję jeszcze pokazać uczniom jak oglądane miejsca wyglądają współcześnie. Świetnie jest do tego wykorzystać Google Street View (przystanek w Powsinie, pl. Unii Lubelskiej, pl. Trzech Krzyży)  Dostrzeganie różnic i zmian oraz elementów trwałych i ciągle obecnych z pewnością może być niezłą zabawą rozwijającą jednocześnie u uczniów dostrzeganie  zmiany i ciągłości w historii.

Prowadzenie lekcji w klasie czwartej jest dla niektórych z nas nie lada wyzwaniem. Obecna podstawa programowa dla tej klasy zbudowana jest wokół życiorysów kilkunastu osób zasłużonych dla dziejów Polski. Nie jest moim celem ocenianie tego pomysłu. Wierzę, że potrafię znaleźć właściwy klucz do obecnej podstawy, tak by ją realizować nie rezygnując z tego, co jest dla mnie w uczeniu historii ważne.

Większość podręczników, tak jak i sama podstawa programowa, swoim układem sugeruje, że powinienem w pierwszej kolejności zrealizować zagadnienia związane z historią lokalną, rodzinną oraz z „warsztatem historyka”, a następnie zająć się właśnie omawianiem poszczególnych postaci. Ja jednak od razu przechodzę do omówienia postaci i w miarę potrzeb nawiązuje do treści i umiejętności zawartych w pierwszej części podręczników. Robię tak dlatego, ponieważ uważam, że jednym z moich głównych zadań jest nauczenie tak zwanej  “dużej chronologii”, czyli swobodnego poruszania się między epokami i rozpoznawania głównych okresów w dziejach Polski. Natomiast takie umiejętności jak analiza źródeł, myślenie chronologiczne, analiza fotografii, łączenie historii Polski z historią lokalną, rozwijam stale - a nie jedynie na początku roku - przy okazji omawiania innych zagadnień. 

Czytaj dalej... "Chronologicznie o postaciach dla klasy IV"

Przed rokiem proponowaliśmy, żeby zajęcia z okazji Święta Niepodległości poświęcić zamachowi na Gabriela Narutowicza. Chcieliśmy pokazać, jak krucha jest granica pomiędzy agresją słowną, a agresją fizyczną mogącą prowadzić do tragedii. W tym roku obchodzimy setną rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Okoliczność ta zachęca do celebrowania tegorocznego święta na różne sposoby. Może też być okazją do  do postawienia pytań o to, czym jest dla nas niepodległość dzisiaj i jak dziś rozumieć polskość?

W natłoku obchodów odwołujących się chętnie do symboliki wojskowej i dziejów politycznych (na pewno w tym konkretnym wypadku ważnych) chciałbym z okazji stulecia odzyskania niepodległości przywołać tekst, który - choć napisany w 1944 roku - porusza nadal aktualne problemy złożonych tożsamości. Mianowicie fragment utworu (manifestu?) Juliana Tuwima My Żydzi polscy. Tuwim napisał go w sierpniu 1944 roku na emigracji w Londynie przede wszystkim w akcie solidarności z ginącym narodem żydowskim. Całość miejscami bardzo poetyckiego, a miejscami wręcz publicystycznego tekstu jest próbą zmierzenia się z własną tożsamością jako Polaka i Żyda jednocześnie. I to właśnie kwestia złożonych tożsamości czyni ten tekst atrakcyjnym materiałem na lekcje przeprowadzone w związku z polskim narodowym Świętem Niepodległości.

Opisane zajęcia zostały opracowane z myślą o wiedzy o społeczeństwie i godzinie wychowawczej, ale nadają się także na lekcje historii. Dla skupienia uwagi klasy po wejściu do sali zdarza mi się bez żadnych wstępów i zapowiedzi zacytować spory fragment z Lokomotywy. Zaczynam więc od chwili wygłupów udając ospałą maszynę, która rusza po szynach. Taki początek jest skutecznym przejściem od czasu przerwy do czasu lekcji. Pozwala też zakorzenić postać bohatera lekcji w znanym większości (wszystkim?) uczniom wierszu dla dzieci.

Po tym wstępie zapowiadam, że dzisiaj przyjrzymy się innemu utworowi Juliana Tuwima, ale żeby to zrobić trzeba lepiej poznać autora i okres w którym żył. Krótko wprowadzam więc informacje o autorze podkreślając jego pozycję wśród poetów polskich okresu dwudziestolecia. To pozwala mi też przypomnieć niektóre cechy przedwojennego społeczeństwa polskiego (jakie były mniejszości i jaka była wobec nich polityka władz) i jego problemy. Następnie daję uczniom czas na swobodną lekturę fragmentu tekstu.

MY, ŻYDZI POLSCY...

Matce w Polsce lub najukochańszemu Jej cieniowi.

...I od razu słyszę pytanie: "Skąd to MY?" Pytanie w pewnym stopniu uzasadnione. Zadają mi je Żydzi, którym zawsze tłumaczyłem, że jestem Polakiem, a teraz zadadzą mi je Polacy, dla których w znakomitej większości jestem i będę Żydem. Oto odpowiedź dla jednych i drugich.

Jestem Polakiem, bo mi się tak podoba. To moja ściśle prywatna sprawa, z której nikomu nie mam zamiaru zdawać relacji, ani wyjaśniać jej, tłumaczyć, uzasadniać. Nie dzielę Polaków na "rodowitych" i "nierodowitych", pozostawiając to rodowitym i nierodowitym rasistom, rodzimym i nierodzimym hitlerowcom. Dzielę Polaków jak Żydów i jak inne narody, na mądrych i głupich, uczciwych i złodziei, inteligentnych i tępych, interesujących i nudnych, krzywdzonych i krzywdzących, gentlemenów i nie-gentlemenów itd. Dzielę też Polaków na faszystów i kontrfaszystów. Te dwa obozy nie są, oczywiście, Jednolite, każdy z nich mieni się odcieniami barw o rozmaitym zgęszczeniu. Ale linia podziału na pewno istnieje, a wkrótce da się całkiem wyraźnie przeprowadzić. Odcienie zostaną odcieniami, lecz barwa samej linii zjaskrawieje i pogłębi się w zdecydowany sposób.

Mógłbym powiedzieć, że w płaszczyźnie politycznej dzielę Polaków na antysemitów i antyfaszystów. Bo faszyzm to zawsze antysemityzm. Antysemityzm jest międzynarodowym językiem faszystów.

Gdyby jednak przyszło do uzasadnienia swej narodowości, a raczej narodowego poczucia, to jestem Polakiem dla najprostszych, niemal prymitywnych powodów przeważnie racjonalnych, częściowo irracjonalnych, ale bez "mistycznej" przyprawy. Być Polakiem - to ani zaszczyt, ani chluba, ani przywilej. To samo jest z oddychaniem. Nie spotkałem jeszcze człowieka, który jest dumny z tego, że oddycha.

Polak - bo się w Polsce urodziłem, wzrosłem, wychowałem, nauczyłem, bo w Polsce byłem szczęśliwy i nieszczęśliwy, bo z wygnania chcę koniecznie wrócić do Polski, choćby mi gdzie indziej rajskie rozkosze zapewniono.

Polak - bo dla czułego przesądu, którego żadną racją ani logiką nie potrafię wytłumaczyć, pragnę, aby mnie po śmierci wchłonęła i wessała ziemia polska, nie żadna inna.

Polak - bo mi tak w domu rodzicielskim po polsku powiedziano; bo mnie tam polską mową od niemowlęctwa karmiono; bo mnie matka nauczyła polskich wierszy i piosenek; bo gdy przyszedł pierwszy wstrząs poezji, to wyładował się polskimi słowami; bo to, co w życiu stało się najważniejsze - twórczość poetycka - jest nie do pomyślenia w żadnym innym języku, choćbym nim jak najbieglej mówił.

Polak - bo po polsku spowiadałem się z niepokojów pierwszej miłości i po polsku bełkotałem o Jej szczęściu i burzach.

Polak dlatego także, że brzoza i wierzba są mi bliższe niż palma i cytrus, a Mickiewicz i Chopin drożsi, niż Szekspir i Beethoven. Drożsi dla powodów, których znowu żadną racją nie potrafię uzasadnić.

Polak - bo przejąłem od Polaków pewną ilość ich wad narodowych. Polak - bo moja nienawiść dla faszystów polskich Jest większa, niż faszystów innych narodowości. I uważam to za bardzo poważną cechę mojej polskości.

Ale przede wszystkim - Polak dlatego, że mi się tak podoba.

A. Skotnicki, W. Klimczak, Społeczność żydowska w Polsce. Zwyczaje i udział w walce o niepodległość. Dwa oblicza krakowskich Żydów, Warszawa 2006, s. 99-100.
Portret Juliana Tuwima autorstwa Stanisława Ignacego Witkiewicza

W trakcie tej lektury wyświetlam na rzutniku (można też zapisać na tablicy) trzy pytania, nad którymi uczniowie mają się zastanowić.

  1. Kto jest adresatem tekstu i dlaczego tekst powstał?
  2. Jaka jest tożsamość narodowa autora i co o niej przesądza?
  3. Jakie myśli wyrażone w tym tekście są dziś aktualne i dlaczego?

Omawiając pierwsze z pytań, zwracamy uwagę na nawiązania do trwającej w czasie pisania utworu wojny. Autor często posługuje się kategoriami, których właściwe znaczenie można zrozumieć dopiero wtedy, kiedy uwzględni się datę powstania utworu. Określenia takie jak “rodzimi hitlerowcy” czy “polski faszysta” pozwalają postawić pytanie o to, kogo autor ma na myśli skoro równocześnie trwa w Warszawie powstanie antyhitlerowskie. Staram się tak poprowadzić rozmowę, żeby ustalić możliwe/prawdopodobne przyczyny, dla których Tuwim napisał tekst. W tym kontekście niezbędne jest ustalenie, kto jest jego adresatem. Wskazać tutaj wypada zarówno Polaków, jak i Żydów, bo obu tym grupom autor musi stale tłumaczyć swoją złożoną tożsamość.

Drugie z pytań ma charakter najbardziej szkolny. Tekst bowiem daje na nie wyraźną odpowiedź: “jestem Polakiem dla najprostszych, niemal prymitywnych powodów”. W różny sposób Tuwim uzasadnia przyczyny swojego poczucia bycia Polakiem (np. “bo po polsku spowiadam się z niepokojów pierwszej miłości”, “brzoza i wierzba są mi  bliższe niż palma i cytrus, a Mickiewicz i Chopin droższy niż Szekspir i Beethoven”). Przede wszystkim zaś w cytowanym fragmencie mówi, że jest Polakiem, bo tak mu się podoba.

I to ostatnie stwierdzenie staje się punktem wyjścia do zastanowienia nad tym, co przesądza o tym, że ktoś jest Polakiem. Stanowi ona też płynne przejście do kluczowego elementu zajęć, którym jest dyskusja na temat tego, co w omawianym utworze jest aktualne (a co nie). Nie ma tutaj jednego jasnego wzoru na to, w którym kierunku pójdą wskazania uczniów. Wiele zależy od lokalnych uwarunkowań i codziennych doświadczeń. W mojej szkole, w której uczy się wiele osób o różnych, czasem bardzo złożonych tożsamościach, tekst Tuwima wzbudza bardzo pozytywne reakcje i żywe dyskusje. Wielu uczniów odnajduje w nim jakoś siebie, nawet jeśli ich odpowiedź na pytanie o tożsamość narodową jest inna niż autora Kwiatów Polskich.

Reprezentacja Polski w piłce nożnej na IO w Paryżu 1924. Fot. Muzeum Sportu i Turystyki

Ale warto stawiać pytania o tożsamość narodową także w tak jednorodnym etnicznie społeczeństwie, jakim ciągle (choć coraz mniej) jest współczesna Polska. Warto pokazywać przykłady złożonych tożsamości z przeszłości. Warto o tym dyskutować z uczniami. Przede wszystkim dlatego, żeby nie było chętnych do świętowania 100, 101, 102, 130 i 500 rocznicy odzyskania niepodległości pod hasłem “Polska dla Polaków”. To powinien być jeden ze stałych celów naszej pracy w szkole. Po to wchodzę codziennie do klasy.