Kiedy dzieje się coś ważnego, trzeba o tym mówić. Należy pomóc uczniom spojrzeć na wydarzenie z szerszej perspektywy, w kontekście historycznym, uważając przy tym, żeby nie popaść w uproszczone wnioski, oceny czy analogie. Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej niektórym z moich znajomych spędza sen z powiek. Usłyszałem zdanie, że jak się dzieje coś takiego “wszystko powinno się zatrzymać”.
Chwytających za gardło zdjęć z dziećmi z granicy pojawia się w sieci coraz więcej. Są one powielane i komentowane - komentowane różnie w zależności od poglądów politycznych czy społecznych. Postanowiłem temat poruszyć w szkole. Z dużym strachem, ale uznałem, że powinienem. Poniżej przedstawiam opis lekcji, którą przeprowadziłem z uczniami z klas od 7 SP do 3 LO. Opis jest mieszanką moich zamiarów i tego, co faktycznie się stało. Jak to zwykle bywa, ciekawe pomysły przychodziły już w trakcie lekcji.
Wiele piszemy na łamach tego bloga o innym, niż tradycyjny, podejścu do uczenia historii. W 49. odcinku podcastu edukacyjnego Edugadki, Jacek Staniszewski rozmawia z Marcinem Zarodem o tym, jak mu się pozmieniały priorytety w trakcie uczenia.
Przy okazji przypominamy też odcinek z Kubą Lorencem na temat oceniania IB głównie w nauczaniu historii.
Powoli wracam myślami do szkoły. Szczerze powiedziawszy nie wiem, czy z niej w ogóle przez wakacje wyszedłem. Wydaje mi się, że przez cały czas, choćby z tyłu głowy, kombinowałem, w jaki sposób ugryźć podstawę, która w zasadzie ubezwłasnowolnia, wymaga, żeby nauczyciel na dany znak ruszył jak sprinter pełnym gazem do przodu i nie oglądając się na boki mknął tak szybko, jak umie, do przodu, w stronę mety.. Obok inni nauczyciele równie chyżo będą biegli do mety, jedni szybciej, drudzy jednak trochę wolniej, ale dystans trzeba przebiec. Na komentarz przyjdzie czas na mecie. Straszne to bardzo i niepotrzebne, bo w tym biegu zapominamy o uczniach, którzy starają się nad nami nadążyć. Ci najsłabsi szybko odpadną, a najlepsi, dobiegną z nami i dostaną kwit na “dobrego ucznia z historii”, co nie będzie prawdą, gdyż nie są oni dobrzy z mojego przedmiotu tylko z pogoni za nauczycielem. Mam nadzieję, że nie pogubiłem się w tej metaforze.
Rok temu wypisałem tu swoje postanowienia na następny rok. Przeczytałem je ponownie i muszę powiedzieć, że oprócz jednego punktu (wychodzenie z klasy) udało mi się jakoś wypełnić resztę w miarę dobrze. Pozostaje odpowiedź na pytanie “co dalej”? Podnoszę sobie poprzeczkę.
nowoczesny świat
Postanawiam więc, że w nadchodzącym nowym roku szkolnym, ucząc historii, będę bardziej, mocniej i wyraźniej zwracał uwagę na otaczający nas współczesny świat i tematy, które podejmę, będą tłumaczyły dlaczego jest, jak jest.
Teraz będzie kolejna i na szczęście ostatnia metafora... To trochę jak z rośliną o długich korzeniach. Historia to korzenie, które w dużej mierze wpływają na stan, w jakim jest roślina. Dlatego będę tłumaczył to, co widać (roślina), tym co było, czyli tym, czego nie widać (korzenie).
Włożę do głów moich uczniów niewiele dat, za to takich, które będą im dawały poczucie bezpieczeństwa w chronologicznym rozumowaniu.. Mam taki pomysł, żeby wprowadzić trzydzieści dat na wszystkie lata edukacji historycznej. Dopiero potem się od nich odbijać. Wiem, nie da się. A może się da?
Uczniowie będą czytać dłuższe teksty. Częsta nieumiejętność i niechęć do czytania dłuższych materiałów nie jest nowym zjawiskiem, ale nie można czytania zastąpić filmami. Moim zdaniem jednak warto się zastanowić, co młodzi ludzie powinni czytać. To nie muszą być podręczniki, których głównym zadaniem jest zapewnienie uczniowi treści do zapamiętania. Wolę treść przeżucić na siebie lub przerzucić na video. Chciałbym, by czytali na lekcji źródła, a poza klasą - popularne publicystyczne teksty o historii, które mogą być punktem wyjścia do dyskusji.
To mój dwudziesty któryś początek roku. Jak zwykle czuję tremę i mam wiele nadziei. Jak zawsze. Z wiekiem nie przechodzi. Na szczęście.
Z Joanną Wojdon spotkaliśmy w czasie naszych różnych przygód związanych ze współpracą w Euroclio. Dzielimy z Nią spojrzenie na to, w jakim kierunku powinna iść edukacja historyczna. Dziękujemy za możliwość publikacji tych materiałów.
W tym roku do IV klasy poszedł mój syn. Zdopingowana przez jego nauczycielkę (od dawna zaprzyjaźnioną) spróbowałam pogodzić tę koncepcję szkolnej edukacji historycznej z wytycznymi nowej podstawy programowej. Tak powstała Historia dla Miłosza – pomysły na lekcje dla klasy IV, sukcesywnie zamieszczane na portalu academia.edu z myślą o tym, że może przydadzą się też innym nauczycielom szukającym własnej ścieżki realizacji podstawy programowej. Badania wskazują bowiem, że – niezależnie od wytycznych, programów, podręczników i narzędzi kontrolnych – kształt szkolnej historii zależy przede wszystkim od nauczyciela. Cyfrowej UWr